Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

332
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Strwożono się niepomału w Mielsztyńcach, i było czego zaiste. Idąc tą drogą, sprawa mogła pozbawić Spytków prawie całego ich majątku. Proces wprawdzie trwać musiał długo; ale zręczny Repeszko, nie doszedłszy końca, mógł sobie nawet posiadanie dóbr wyrobić. Człowiek ten w szaréj kapocie, kłaniający się nizko, ubogi, okazał się tak dziwnie zręcznym, że po nim się wszystkiego obawiać było można...
Był teraz w swoim żywiole, lepiéj nawet wyglądał. Szczerze powiedziawszy, przyczyna tego była bardzo prosta. W zwykłym trybie jego życia post i chleb suchy a licha strawa nawet w niedzielę się nie zmieniały. Rozpocząwszy proces, Repeszko uznał, stosując się do miejscowych obyczajów, że ludzi potrzebnych papką najłacniéj ujmować, że często inaczéj nawet pozyskać ich sobie niepodobna; potrzeba więc było wydawać obiady, wieczerze, śniadania i podwieczorki. Zmuszony do téj fatalnéj ostateczności, Repeszko gospodarując, przynajmniéj za swoje pieniądze objadał się za każdym razem jak mógł najobficiéj... Przy własnym stole wyglądał na zgłodniałego pasorzyta, chwytał półmiski, wybierał kawałki, połykał nieprawdopodobne stosy jadła. To go na cerze i na objętości nawet poprawiło. Postrzegł sam, że pas, który dawniéj bardzo długie miał końce, stawał się coraz krótszym. W najgorszym razie to już było pewnym zyskiem w procesie. Ale i sam ów proces wiódł mu się nadzwyczaj szczęśliwie; p. Nikodem był kretem, do tego rodzaju robot stworzonym.
Po śmierci Dzięgielewskiego interesa jego objął młody pomocnik, człowiek do zbytku bojaźliwy i przejęty wielką odpowiedzialnością, jaka spadła na niego. W niepowodzeniu stracił głowę i rzucił popłoch w do-