Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

331
ONGI.

świętego spokoju dobrze trzeba będzie opłacić. Dzięgielewski udał się do Repeszki, ułożywszy z nim spotkanie w domu znajomych. P. Nikodem łagodniuteńki, miły, przejęty najszlachetniejszemi uczuciami, składał ręce, kłaniał się, zaklinał, uśmiechał, ściskał Dzięgielewskiego, ale w żadne układy wchodzić nie myślał... Utrzymywał, że poniósł tak znaczne koszta, nabył pretensyę tak drogo, opłacił trybunały tak sowicie, iż dziś chybaby mu dano całe Mielsztyńce, a jutro to jeszcze do nich coś dodać przyjdzie. Summa, do jakiéj urosły jego rachunki, była olbrzymia do śmieszności. Nie można było mówić z tym człowiekiem.
Dzięgielewski stary, przywykły do spokoju, sumienny, po tém spotkaniu tak się zgryzł myślą, iż wszystkiemu był winien, z razu lekceważąc nieprzyjaciela, że przyszedłszy do domu, położył się w łóżko... a w kilka dni biedaka poprowadzono na cmentarz... Miał wprawdzie lat siedmdziesiąt siedm, te dwie siekierki straszne, co tylu ścinają ludzi, ale byłby pożył pewnie do dziewięćdziesięciu, gdyby nie sprawa nieszczęśliwa.
Zacny a pobożny Repeszko, co admirowano niezmiernie, poszedł ze świecą za jego pogrzebem, i rzucił garść piasku na oczy starca, a nawet łez kilka uronił. W istocie niepospolita była to dla niego gratka; starego takiego pełnomocnika, wtajemniczonego we wszystko, niełatwo zastąpić. W pierwszéj zaraz chwili, nim się opamiętano, p. Nikodem popędził sprawę i otrzymał dekret niespodziewany, nieprzewidziany, dla siebie nader pomyślny. Wiadomo, jaki w podobnych razach wpływ wywierają wyroki niższych instancyj, jak utrudniają obronę.