Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

318
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

i westchnął, wzywając niebios na świadectwo, że go szkaradnie oszkalowano...
— A panie mój! Ja, ja, najłagodniejszy z ludzi, który nikomu nie zamąciłem wody!... ja...
— Cicho, cicho... przerwał kasztelanic: durz sobie kogo chcesz, nie mnie. Ja z pierwszego wejrzenia wyczytałem najtajniejsze myśli twoje; znam cię, odgaduję do szpiku. Mnie nie skłamiesz nic. Kaź dawać jajecznicę i zająca...
— Papiery — dodał Jaksa — zostawiam ci na tydzień; a po tygodniu przyjadę po odpowiedź, a dasz mi ją w dwóch słowach: tak lub nie. Za dziesięć dni będzie proces rozpoczęty, a za...
Tu Jaksa umilkł, i świszcząc, przechadzać się zaczął. Zwrócił zupełnie gdzieindziéj rozmowę.
— Co z ciebie za sknera! zawołał, — co z ciebie za nędzarz dobrowolny!... Ani łyżki, ani miski, ani poczciwego nakrycia!
— Ale kredens jest jeszcze zapakowany, bo ja go nie używam, mruczał Repeszko; łyżki właśnie kazałem przerabiać złotnikowi, a bielizna cała w praniu.
— Szczęściem, że ja myśliwy jestem i na pniu palcami jadać przywykłem, odparł kasztelanic. Ale pień jest czystszy od twojego stołu...
Repeszko, przytuliwszy się do ściany, płaski, nikły, po cichu wysunął się za drzwi, nie śmiejąc słowa odpowiedzieć.
Dano nareszcie do stołu, i konferencya się skończyła. Ale po zamyślonych twarzach gospodarza i gościa widać było, że ich ciężkie trawiły niepokoje. Repeszko obawiał się straty, a żałował wypuścić z rąk zyski; kasztelanic zdawał się niepewien jeszcze co