Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

310
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

bladła trupio. Iwo tymczasem z powagą kroczył ku środkowi izdebki, i zamiast powitania, silną swą dłoń myśliwca położył na ramieniu pana Nikodema, jakby się chciał zapewnić, że ten mu nie umknie.
— No, rzekł surowo: dobrze, żem w. m. pana zastał, — wybiła ważna godzina. Zawsze mu obiecywałem, że jego przyjacielską dla mnie pomoc zawdzięczę; otoż teraz przychodzę tego dopełnić, przekonasz się o tém natychmiast. Ale że rzecz potrzebuje przydłuższego wyłuszczenia... siadaj.
Tu wskazał mu łóżko jego twarde, a sam, nie bez wstrętu pewnego, zabrał miejsce w wyszarzanym starym fotelu.
— Jest godzina dziesiąta; nim sprawa nasza się ułoży, głód mnie przyciśnie. Co mi w. pan dasz jeść? zapytał Iwo.
— Jeść? jeść? bąknął gospodarz; ale to... to są suche dni... ja z postem, u mnie w kuchni pustki prawdziwe.
— Ty wiesz, jam myśliwy i zubożały, pulpetów też nie potrzebuję; lada baba nam co uskwarzy, byle posilnego. Jaj na wsi się dostanie; zająca utroczonego do siodła przywiozłem; chleb choć czerstwy, musi być; to i dosyć.
Klasnął w ręce kasztelanic raz i drugi, nie czekając, by się Repeszko rozporządził; a gdy wszedł sługa, nie dał mu mówić i mrugnąć.
— Słuchaj, rzekł: powiedz gospodyni, aby z obiadem się nie spóźniła. Jegomość z postem, ale ja nie. Zrobi mi jajecznicy, jaja wszędzie są, i upiecze zająca, którego przywiozłem. Powiedz jéj tylko, aby nie szpikowała starą słoniną, a resztę sam dokomponuję. Ruszaj! w skok!