Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

288
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ny upadek rodziny, a czuł, iż ja nie zniosę cierpliwie nędzy i upokorzenia. Doszły go wieści o moich częstych do domu waszego wycieczkach... dwa ubóztwa przerażały go... Nie chciał tego małżeństwa, nie taił tego bynajmniéj przedemną. Kochałem ojca, ale byłbym się mu oprzeć potrafił, gdybym go na śmiertelném łożu nie zastał. Znalazłem go zmienionym straszliwie, zeschłym, zniszczonym gorączką wewnętrzną. Ledwiem na próg wszedł, jak gdyby się lękał, że mu czasu zabraknąć może na pohamowanie mnie i obrócenie mną wedle swéj woli, schwycił mnie za ręce, posadził przy sobie, odegnał wszystkich... i począł tę straszną spowiedź swojego życia i historyę rodziny, która i silniejszego odemnie złamaćby musiała. Był nielitościwym dla siebie, oskarżał się, płakał, winę teraźniejszości brał całą na stare barki... Począłem płakać z nim razem. Cóż chcesz pani? byłem młody, serce żyło jeszcze we mnie i kochałem ojca... Człowiek ten prócz tego dla obcych nawet miał dar przekonywania i urok ogromny słowa; cóż dopiero dla syna, gdy słowom tym towarzyszyło łkanie, gdy po za niemi widać było i czuć śmierć nadchodzącą, gdy uroczysta godzina konania namaszczała go na patryarchę!... Otoż pod jakiém wrażeniem musiałem w słowach się wyrzec mojéj miłości, moich nadziei, szczęścia, a przyrzec ojcu, że poślubię naznaczoną mi przez niego córkę jego przyjaciela, jedynaczkę i dziedziczkę ogromnego mienia, które nas od ruiny ratować miało... Ojciec naówczas się uspokoił... usnął, zdrowie jego polepszyło się; chciał doczekać ślubu, i ta nadzieja sił mu dodawała... Oto historya mego przeniewierstwa... dodał Iwo. — Byłem winien chyba tém, żem kochał ojca, żem spokój ostatnich godzin jego szanował,