Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

286
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wieczorek w altanie ogrodowéj, aby w czasie przechadzki więcéj mieć swobody do niepostrzeżonéj rozmowy, która dosyć długą być miała. Jakby naumyślnie złożyło się to ze złym humorem Eugeniusza, który kasztelanica porzucił wprędce, i zajął się cały gorącą rozprawą z p. Zarankiem o dziele Buffon’a, które właśnie razem czytali. Poszli przodem ulicą, zostawiając panią Brygidę z jéj towarzyszem; a ten zaledwie ujrzał się z nią sam na sam, natychmiast z tego korzystając, zwrócił się do niéj i rzekł:
— Jest to więc jedyna chwila w życiu dana mi na wytłómaczenie się z przeszłości. Korzystam z niéj, bo i ja mam prawo żądać wysłuchania, choć za wczasu potępiony. Wyrok może pozostać takim, jakim był napisany przed dwudziestu laty... idzie mi tylko o to, bym się przedśmiertną oczyścił spowiedzią.
Pani Spytkowa nie odezwała się słowem; patrzała w ziemię, idąc powoli, a Jaksa mówił ciągle:
— Nie wiem czy potrzebuję pani przypominać te dzieje, o których mnie dziś zimno jeszcze i obojętnie mówić niepodobna. Pamiętasz pani, żem powrócił z pierwszéj podróży pełen życia i młodości. Żył jeszcze wówczas dogorywający mój ojciec. Staliśmy z nim razem na krawędzi przepaści, która dla mnie była zakryta. On już ją widział, czuł raczéj oddech jéj pod sobą; całą jego nadzieją byłem ja; jam miał podnieść i dźwignąć starą tarczę Gryfów, aby się nie strzaskała na wieki... Ale mnie naówczas rodzina, jéj losy, jéj sława, jéj wielkość, były obojętnemi zupełnie, ja tylko żyć i być szczęśliwym pragnąłem. Naówczas to, objeżdżając sąsiedztwo, pierwszy raz zajechałem do domu waszego rodzica i zobaczyłem — panią. Pamiętam jeszcze dziś tę chwilę, bo była stanowczą dla mnie;