Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

278
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Pan widzi, oto ten, dodał wskazując Eugenek: to jest miecznik... nie wiem czemu go tak nazwano. Miał być bardzo srogim człowiekiem..... A ta oto panna babunia, co ma tę dziwną krwawą przepaskę na szyi, z którą się urodziła... to jest córka miecznika...
Kasztelanic zdawał się nie chcieć już słuchać; przerwał rozmowę, mówiąc coś do Zaranka, potém ją zwrócił do koni. Przyniesiono wystawny podwieczorek, którego kasztelanic, pod pozorem słabości, nie tknął; przyjął tylko kieliszek wina, i ten zręcznie nachyliwszy się, wylał przez okno, jakby w tym domu nie godziło mu się rozłamać chlebem, ani ugasić pragnienia.
Eugenek widział to, ale przypisał temu, że matka się pokazać nie chciała. Sądził, że kasztelanic rychło odjedzie, lecz stało się przeciwnie. Iwo mówił wiele, gorąco, Eugenka osypywał grzecznościami, rozbawił się; wywiódł go w dziedziniec dla próbowania koni i do zmroku dokazywał z najdzikszemi, które pokonać umiał z cudowną zręcznością. Weszli na chwile z powrotem do sal, które znaleźli oświetlone. Kasztelanic brał za kapelusz, aby się już pożegnać, gdy najniespodziewaniéj otwarły się boczne drzwi na oścież, i pani Spytkowa, w czarnéj aksamitnéj sukni, weszła do sali.
Na widok jéj Iwo osłupiał. Pani Brygida zbliżyła się ku niemu ze zwykłą swą powagą i spokojem, i odezwała się głośno:
— Pomimo żem cierpiąca, chciałam dawnemu znajomemu podziękować za okazaną synowi memu życzliwość. Czułam się do tego tém więcéj obowiązaną dzisiaj, ze późniéj nierychło zapewne mogłabym tego dopełnić, gdyż wybieramy się do Warszawy.