Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

260
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

kach gorliwości. A na tych chrześciańskich ucztach, na które gdzieindziéj liczne się zjeżdża sąsiedztwo i rodzina, w wigilię Bożego Narodzenia i na Wielkanocne święta, w Mielsztyńcach pusto było i nikt prócz starszyzny i oficyalistów do stołu nie siadał. Łamano się opłatkiem, dzielono święconém jajem w milczeniu jakiémś smutném. Bo Spytkowie rodziny nie mieli, a przyjaciół dobrowolnie się wyrzekli.
Można sobie wystawić, jak księdzu de Bury, odwykłemu od praktyk ścisłych, wydawać się musiał dom ten, istny klasztor ostréj reguły. O ósméj rano dzwoniono na mszę świętą do kaplicy zamkowéj; naówczas co żyło we dworze, musiało jéj być przytomném. Po mszy następowały wspólne modlitwy, śpiewy, czasem medytacye... i dodatkowe obchody, wedle pory roku. Wieczorem wspólna modlitwa na Anioł Pański znowu skupiała wszystkich. Środa, piątek i sobota obchodzone były ścisłym postem; w piątek sam pan Spytek suszył zawsze i do stołu nie siadał nawet; w wigilię także, adwent, wielki post czterdziestodniowy, suche dni kwartalne, jadano z olejem lub wodą, kto oleju nie znosił. Dla Francuza były to rzeczy niesłychane; gdyż nigdzie post, oprócz po klasztorach, tak surowo jak u nas zachowywany nie bywa. Dzieciak także od tego był odwykł, a posty za granicą odbywał z nabiałem, rybami, oliwą, i czuć mu się one nie dawały. Różnica ta rodzicielskiego domu nauczycielowi i dziecku wydawała się barbarzyństwem średniowieczném. Wspominamy o tém, choć to nietylko jedno raziło wychowańca ks. de Bury i uśmieszek wywoływało na jego usta. Wstrzymywał się wprawdzie z objawieniem tego co myślał przy ojcu, ale nie krył przed matką, która milczała.