Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

259
ONGI.

W Mielsztyńcach ścisłość religijna była nader wielka; zachowywanie przepisów nawet najobojętniejszych wiary, posuwano do nieubłaganéj surowości. Sam pan Spytek był niejako stróżem ortodoksyi domu, i stawał opornie nawet przeciw kapłanom, jeśli coś z praktyk starych zwolnić chcieli dla słabości ludzkiéj. Nigdzie też wszystkie tradycye kościoła naszego pilniéj przestrzegane nie były, a obrzędy spełniane z większą skrupulatnością. Kaplica zamkowa była filią parafialnego kościoła, dosyć oddalonego, na słotne i chłodne pory roku; ale mimo przywilejów, jakie miała, Spytek w dni uroczyste poczuwał się do obowiązku odprawiania nabożeństwa w miasteczku, razem z innymi parafianami, i naówczas go tylko obcy ludzie widzieć mogli z daleka. Odbywało się to z pańską wystawą; szły powozy stare, ozdobne, poprzedzane przez masztalerzy, ze służbą w wielkiéj liberyi, z rękodajnymi dworzanami, hajdukami i t. p. Kawalkata zajeżdżała przed kościół, a proboszcz zwykle ze święconą wodą wychodził naprzeciw dostojnym kollatorom, którzy we drzwiach przyjęci, zamykali się potém w osobnéj loży, przy wielkim ołtarzu dla nich umyślnie wzniesionéj. Lud miasteczka i okolicy cisnął się naówczas tłumnie przy wejściu i wyjeździe, aby ich oglądać choć z dala, gdyż ciżba sług szeregiem stojąca na drodze do karet, zbyt mu się zbliżać nie dawała. W takich razach kapelan, najczęściéj zakonnik towarzyszący państwu, rozdawał obfite jałmużny, po które żebractwo się w te dni z dala zbiegało.
Spytek sam przestrzegał, aby domownicy wszyscy równie z nim uczestniczyli w nabożeństwach i zachowywaniu religijnych obyczajów miejscowych, które każdy niemal kraj sobie wyrobił w pierwszych wie-