Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

244
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

jest rzeczą przyjemną. Ale tych słodkich nadziei trzeba się pozbyć, a razem i Rabsztyniec.
Repeszko nic nie odpowiedział, miał minę zafrasowaną, gdy towarzysz jego przybierał osobliwsze fizyognomie: posępną, dziką, uśmiechniętą, szyderską i gniewną na przemiany.
Posiedzieli tak chwilę. Iwo wstał i westchnął.
— Chodźmy, rzekł: nie mam ci co więcéj już pokazać; kaplicę zostawiłem, jako najlepszy przysmak, na ostatek. Zdaje mi się, że powinnaby cię złakomić, dodał: mógłbyś ją wyrestaurować małym kosztem. Jesteś pobożny, zrobiłoby ci to i przyjemność i famę. Nie masz tu ani krewnych, ani familii, zyskałbyś od razu grób rodzinny i rodzaj antenatów spopielałych, którzyby cię przyjęli. Zawsze to rzecz przyjemna nie samemu leżeć i w dobrém towarzystwie. Jest parę Firlejów i Firlejówien, a moich Gryfów niemało. No! jakże? nie pokusisz się?
Żarcik ten niewczesny jeszcze smutniejszym uczynił Repeszkę, który wydobywczy się nazad przez płot z kaplicy, stał zafrasowany, nie wiedząc już co odpowiedzieć. Patrzał sobie pod nogi. Kasztelanic wziął się w boki.
— Kupujesz, czy nie? zapytał.
— Szanowny panie! ośmielił się naostatek przemówić Repeszko: szlachetne serce pańskie i wzniosły umysł jego...
— Nie smaruj, proszę; do mnie się to nie bierze! przerwał Iwo. Do rzeczy!
— Łatwo pan pojmujesz, mówił daléj Repeszko: że kto nabywa i płaci, ten musi potrzebować tego co kupuje, a mnie to na co? Ja jestem człowiek ubożuch-