Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

241
ONGI.

daży kasztelanic własność tych skarbów sobie zabezpieczał, trzecią ich część tylko ofiarując temu, któryby wnijście odkrył. Repeszko, spoglądając na stosy cegieł i kamieni, uśmiechał się jakoś niedowierzająco. Przychodziło mu na myśl opowiadanie starego księdza o odkrytéj skrzyni pod pniem ołtarza u Św. Michała w Lublinie.
Jakkolwiek chciwy, na tego rodzaju wędkę złapaćby się był nie dał szanowny p. Nikodem; życie oduczyło go marzeń. Obszedłszy główny dziedziniec, potém dokoła reszty murów obwodowych, zajrzawszy do krągłéj baszty panującéj nad okolicą, z któréj widok był przepyszny, co mało jednak do duszy, a mniéj jeszcze do kieszeni Repeszki przemawiało, spuścili się z wałów obrosłych drzewy, do przylegających ogrodów, równie zapuszczonych jak zamek cały. Drzewa w nich były przepyszne; ślady ulic, szpalerów niegdyś strzyżonych, a teraz bujnie odrosłych, sadzawek, które trzcina, tataraki, zielsko i pleśń w trzęsawiska pozamieniały, tarasy, poniszczone altany, połamane kamienne wschody i zdobiące je wazony, smutny przedstawiały widok. Kasztelanic chodził wśród téj ruiny posępny; niekiedy tylko uśmiech krzywił mu usta...
Sic transit gloria mundi! szeptał. Dziś rano oglądałeś waszmość wspaniałe Mielsztyńce, zachowane jak w pudełku; po południu patrzysz na skutki macierzyńskiego obchodzenia się natury z pracą człowieka. Nie powiem, żeby to pięknie wyglądało; ale przyznaj, że człowiek jak ty, z pieniędzmi i bez przesądów, któremu gruz ten nic nie mówi, dla którego on, jak dla mnie, nie jest świętością i wspomnieniem, mógłby z tego zrobić wspaniałą rzecz... przepyszną... Byłbyś