Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

219
ONGI.

dy, starałem się upewnić w moim ubogim kawałeczku ziemi. Otoż przy świeżém zatykaniu łąk, gdzie Mielsztyńce od Studzienicy odgranicza strumyczek... zamiast stałéj granicy, odkryła się używalność. Strumień płynie każdego roku inaczéj... ztąd niepewność... Gdyby była mappa, tobym pokazał.
— O ileż to iść może? przerwał pan Spytek; jakaż to tam różnica?
— Na całéj przestrzeni — odparł pokornie Repeszko — to tam może jakich parę morżków łączki, jw. panie, i to często gęsto piaskiem a mułem naniesionéj. Bóg widzi, że chciwy nie jestem, a czego mi tam Opatrzność łaską swą dorobić się dała, to pragnę zachować tylko, boć to krwawica, całego życia owoc!!...
— Szanowny panie sąsiedzie, rzekł Spytek: ja wcale sędzią w téj sprawie być nie mogę, przechodzi to moją kompetencyę... Najprzód któż sądzi własną rzecz?... powtóre mało znam granice; potrzecie jest tu ad hoc mój godny plenipotent, alter ego, pan Dzięgielewski. Znasz go pan pewnie; co on zadecyduje, przyjmę i podpiszę. Jeśli trzeba, bym mu polecił jak największą w postępowaniu wyrozumiałość, tego pan możesz być pewien, chociaż ogólna instrukcya dawna opiewa, że w tego rodzaju sporach ma raczéj ustąpić, niż mnie na proces narazić. Jeśli się panu sąsiadowi zda wybrać arbitrów, przystaję na nich z góry.
Repeszce wszakże ani o łąkę, ani o granicę, ani o formę, jaką kwestya rozwiązana być miała, nietyle szło pono, co o zręczne wciśnienie się do Mielsztyniec i narzucenie panu Spytkowi; więc lubo rzecz zdawała się załatwioną w zasadzie, nie okazał się zadowolonym... Chodziło o przedłużenie bytności w zamku.
— Stanie się woli pańskiéj zadosyć, rzekł powoli,