Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

214
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Świeżość kolorytu i wykończenie zdradzały niepospolitego malarza ze szkoły Rubens’ów i Van Dyck’ów. Portret ten i pięknością swoją, i jedną nadzwyczajnością zwracał uwagę i pociągał oczy. Na pięknéj białéj szyi dziewiczéj, dokoła biegł pas czerwony, wązki, jakby krwią zarysowany, który głowę odcinał... Nie była to ozdoba żadna, rząd paciorek, ani naszyjnik, ale jakby ślad miecza... Twarz ta poważna, wypogodzona, acz smutna i dumna, nabierała uroku tajemniczości od tego dziwnego znamienia, którego pan Repeszko wytłómaczyć sobie nie umiał.
Stał jeszcze przerażony i zadumany przed tym dziwnym obrazem, gdy stary sługa za rękaw go pociągnął i rzekł cichym głosem:
— Jaśnie pan prosi... czeka...
P. Nikodem ruszył się żywo, ale stąpanie prowadzącego staruszka, przywykłego do powolnego, uważnego, cichego chodu po tych milczących, opustoszałych komnatach, zmusiło go do zwolnienia kroku... Coś w tym zamku zaklętym, majestatycznie uśpionym, skłaniało do ciszy i poszanowania miejsca jak w kościele. Trzeba było iść ostrożnie, nie czyniąc wrzawy, do któréj ściany te nie były przywykłe.
Po téj sali zagadkowych wizerunków, nastąpiła druga z okrągłą kopułą w środku, przez którą wpadało trochę światła we wnętrze; okiennice jéj wewnętrzne były poprzymykane i półcień zalegał całą. Dokoła nad sofami rzędem opasywały ją portrety wielkie całych postaci, naprzemian niewiast i rycerzy. Niektóre twarze blade, pozawijane chusty białemi, występowały tylko z mrocznych cieniów... gdzieniegdzie zarysował się owal młodszego męzkiego oblicza, lub czarno patrzały oczy z posępnéj czaszki zarosłego star-