Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

151
SFINKS.

roko malarz opowiedział Izraelicie całe dzieje swoje, potém milcząco obaj spojrzeli w dół, pod siebie, na stolicę starą, i zadumali się.
W dole, między górami, ścisnęło się i siadło nad rzekami dwiema, u stop wzgórzy gliniastych, stare grodzisko litewskie. Czemu tak nizko? dla czego tak ściśnięte? Czemu wieżyce kościołów jak łodygi olbrzymich trawisk strzelają w górę, niby chcąc się bliżéj słońcu i niebiosom przypatrzyć?
Czemu ciasne uliczki wiją się opasane wysokiemi kamienicami, poprzerywane wystającemi domowstwy, niewyprostowane, nierówne? Czemu do koła rynku taki tłum domów, gdy takie pustki na przedmieściach? a wiatr nieopodal piaskami miota na rozłogu?
Czemu? czemu? Miasta rosną jak grzyby; ani dojdziesz czemu który z tych grzybów ma okrągły lub spiczasty, szary lub czerwony kapelusz. Snadź temu grzybowi wypadało tu i tak a nieinaczéj urosnąć, zasłonionemu górami, odwilżonemu wodą. I do koła ogniska, zamczyska, u rynku, skupiły się budy, domy, gmachy, kramy, kościoły z sięgającemi ponad góry łodygami rozkwitłemi w krzyże, i powstał gród, i stoi.
A ileż to już wieków przepłynęło po nim! Każdy z rózgą w ręku, z mieczem w dłoni i rydlem na nowych mogił odkrycie. Jeden grzebał ludzi, drugi gmachy, trzeci wspomnienia starożytności. I nie każdy z nich postawił na mogile znak, że pod nią zawarł się grób; wiele zaklęsło w ziemię szkieletów, i ani śladu gdzie legły. Matka ziemia przerabia te szczęty na nowe życie, a po wierzchu się zieleni gdy w środku tajny ów proces nieśmiertelności, zakryty oczom naszym, nieustannie się odbywa.
Spojrzyj po dachach, po wieżach, po budach sło-