Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

99
SFINKS.

z ostatnich. Zycie nasze zeschło jak trawa i minęło jako cień. Kto wie? co wyrażał ów bałwan Egiptu, bałwan Tebański, zwany sfinksem, owa wielka starożytności zagadka? Może los wszelkiego narodu podbitego, co sile pięści ulega, i zrasta się ze zwierzęciem i mając skrzydła, ale kamienne, ruszyć się nie może ani podlecieć głową ludzką z ciałem zwierzęcém. Ten sfinks zawsze mi naszą dolę w Palestynie maluje. Żydzi, co dali Biblię światu, a są sługami miecza mosleminów, nie jest-li to głowa człowieka ulegająca ciału bestyi? A żale nasze bezsilne, rozlegające się po pustyni, nie sąż to skrzydła kamienne tajemniczego zwierzęcia, któremi z ciężkiéj rzeczywistości ulecieć nie można?
To mówiąc, zakrył twarz ręką i jakby odpędzał myśli natrętne, uśmiechnął się łagodnie, wesoło prawie, ale z przymusem.
— Żydowi, rzekł, nawet artystą być trudno. Przystęp do arcydzieł sztuki ciężki dla niego; do świątyń waszych podchodzi ze strachem; Rzym dla niego miastem zapartém, gdzie mu na ruinach starych zwycięzców swoich upadłych, zapłakać nawet nie wolno. Cierpieć, rzekł, modlić się i milczeć to los nasz.
Odwrócił się do Jana:
— Widziałem roboty pańskie, odezwał się, zachwycałem się niemi, a obawiałem przystąpić do ich twórcy. Wówczas kiedy ogłosiłeś, że wolno je oglądać wszystkim, i ja tam wśliznąłem się ukradkiem, ale ścisnąć ci dłoni, jakem chciał, nie śmiałem, nie mogłem. Czyżem się spodziewał, że ty pierwszy przyjdziesz ku mnie? Czemże ci to odpłacę? chyba wieczną w sercu wdzięcznością, bo w naszém biedném położeniu wdzięczność bywa wieczna; rzadko też kto na nią zasłuży!