Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

40
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

się i myśląc. Do Zaciszek przed nocą nie zajdziesz. Kiego licha się tak śpieszyć? Dwór ci nie uciecze, przenocuj u mnie.
Bartek choć udawał, że mu było pilno, nie dał się jednak bardzo długo prosić i mówić sobie do trzech razy; zawrócił się, skrobiąc w głowę, niby niechętnie... i skutkiem dyplomatycznych kłamstw swoich nazajutrz miał robotę we dworze, kilkadziesiąt złotych zarobku, a tymczasem wyprawieni ze słomą ludzie kryli mu chatę w dodatku. Z dziedzińca nowego dworu ujrzawszy złocisty daszek chałupy swojéj, z bijącém sercem dokończył jako tako pokostowania i pośpieszył napowrot.
Murów, drzwi i okien brakło. Nie zafrasował się wcale Żmujdzin, obejrzał tylko, jakby latające po świecie myśli chciał połapać na drodze, nacisnął czapkę na uszy, i ruszył do miasteczka z miną poważną. Mina ta była mu potrzebna. Tu trudniéj było niż ze słomą: brakło bowiem cegły, wapna i majstra, a w dodatku pieniędzy. „Bez majstra, rzekł w duchu, obszedłbym się łatwo. Alboź to święci garnki lepią? Widziałem-ci to jak się piece stawiają; trochę mani wyobrażenia o zasklepieniu i wiązaniu cegieł; wapno rozprawię. Kielnia to blichtr tylko, bo i drewnianą łopateczką toż samo zrobię. Aby kamień to i młotek, aby sznurek a tarciczka, to i pion. Ale wapno i cegła, to sęk! Tego nie zrobię sam, trzeba dostać.”
Przychodziło mu na myśl kupić, ale obrachowawszy się z kassą w skórzanym woreczku u pasa wiszącą, i pomyślawszy, że będzie potrzebował pieniędzy na zagospodarowanie, nie czuł się w siłach kupić, postanowił dostać cegły i wapna, jak mówił, po prostu psim swędem. To znaczyło, że chciał nie zapłacić a mieć.