Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

280
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

tymczasem marzę, marzę, o mojéj gruppie Herkulesa ze Lwem! Co za szczęście marzyć! Dni, noce, widzę tę swoją gruppę przed sobą ze spiżu wylaną, na wspaniałéj podstawie! gdzieś tak jak Perseusz Benvenuta! Lecz potrzeba mi gwałtem wzoru do Lwa rozjuszonego, a o to do licha trudno. Często mi przychodzi na myśl dać się schwytać w niewolę algerskim piratom, aby się dostać do pustyń libijskich. Tam pójść do do schronienia lwicy, rozjuszyć ją, walczyć i schwytać do swojéj gruppy! Na Herkulesa dyable mi też brak wzoru. Naprzykład ręce! ręce! Wyobrażasz ty sobie ręce Herkulesa, napięte od wysilenia, muskularne, potężne, żelazne a piękne! Cały tors najeżony muskułami, a nieskarykaturowany przecięż niemi; twarz wyrażająca odwagę zimną! Obok złośliwe, gniewne, bezsilne miotanie się lwa w ręku bohatera! Co za przedmiot dla snycerza! jaka gruppa! Odlana z bronzu, postawiona gdzie w stolicy...
— Mój drogi! rzekł Jan: odlewaj ją w myśli, bo inaczéj...
— W myśli! to właśnie najlepiéj. Umrę z mojém arcydziełem, pieszcząc się niém i codzień mu coś dodając. Ot, wiesz co Janie? i ty zrób podobnie. Utwórz sobie myśl wielką, pracuj nad nią, a świata zewnętrznego nie uczujesz... Wyobraź sobie naprzykład ogromne płótno jak jedna z uczt Weronezyusza, a na niém...
— Cóż na niém? spytał Jan.
— Co? ogromną jaką kompozycyę, któraby życie ci kosztowała całe. Naprzykład wystawiłbym chrześcianina rzuconego na pastwę zwierzętom w cyrku. W górze Neron, widzowie, tłum głupi, drudzy oświeceni nagle męczeństwem, i spokój oblicza Świętych