Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

254
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

żebyś ze mną pozostał. Zapomnij com mówiła, jeśli możesz; będę wesołą, będę spokojną, ale nie uchodź odemnie. Czego chcesz? uśmiechu? roztrzepania? śpiewu? udam uśmiech, roztrzepanie, zaśpiewam, nawet spokojność odegram przed tobą, choć mi serce wrzeć będzie, ale nie odchodź! Bo — dodała powolnie z mocą największą — daję ci słowo kobiety i słowo człowieka: jeśli uciekniesz, umrę. Nie będę czekała śmierci i siedziała z założonemi rękoma, ale pójdę sam a przeciwko niéj. Tak, umrę!
Po téj scenie poruszającéj, Jan pozostał wprawdzie, ale ani wdzięki Rosy, ani nawet wyznanie nie obudziło w sercu jego uczucia, które nigdy na zawołanie nie przychodzi. Kochał ją jak brat. Rosa spodziewała się, że urodzi się miłość, czekała na nią, wyglądała, widziała czasem gdzie jéj nie było wcale, cieszyła się, to znów wpadała w zadumanie, milczenie i rozpaczliwą odrętwiałość.
— Gdybym wiedziała kogo on kocha, mówiła w duszy: poszłabym i zabiła ją. Ale on nikogo nie kocha, jakieś może wspomnienie... najniebezpieczniejsza z miłości, bo odczarować się nie może. Czekajmy, czas ją zwycięży.
Tak płynęły miesiące. Życie Jana nie zmieniło się: napróżno chciał kilkakroć usunąć się z domu tego i ukryć; nie mógł, nie puszczono go. Szpiegowany, otoczony sługami, kroku uczynić swobodnie nie potrafił. Brat miss Rosy przybył z Neapolu, zastał gościa w domu, nie zadziwił się temu wcale, wstrząsnął go tylko silnie za rękę, opowiadał przez dwa wieczory o życiu rybaczém, które wiódł w golfie, a trzeciego dnia odjechał do Sycylii, zostawując ich znowu samych.