Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

242
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Zagadniony tak porywczo i niespodzianie, Jan chciał się od wyznań wymówić, chciał tę spowiedź nagloną odłożyć, ale miss Rosa miała szczególny dar ośmielenia, rozognienia człowieka najzimniejszego, przywiedzenia go ku czemu chciała. Wymogła więc nie ustępując, że Jan opisał jéj szczegółowo przeszłe swoje życie, a wyznanie to szczere niejedną tajemną łzę go kosztowało. Kilka razy w ciągu opowiadania przerywała mu pytaniem, użaleniem, ściśnięciem ręki, a gdy skończył, z zapałem i uniesieniem zawołała:
— Jesteś dziecię ludu i dziecię natury! podwójną teraz czuję ku tobie sympatyę. Czém jesteś, winieneś tylko sobie. Szczery, szlachetny! otwarty! o! proszę cię, bądźmy przyjaciołmi. Ty mnie malarstwa, ja ciebie tego, com sama z książek zaczerpnęła, nauki świata i życia, uczyć będę. Tyś ślepy jeszcze, mój bracie!... A teraz chodźmy do ciebie, chcę cię nawzajem odwiedzić. Mówią, że Lavater poznaje ludzi z pisma; ja uczę się ich z mieszkania. Chcę widzieć twoje.
— Miss Cromby, ja mieszkam daleko, i... dodał — nie sam jeden.
— Jak to? z kimże? z kobietą może? spytała lekko się rumieniąc.
— Nie, z Włochem Annibalem malarzem, który wczoraj był także z nami.
— Wiem! ten, co mi potakiwał nieustannie. Nie lubię potakujących.
— Myśli jak wy!
— Tém lepiéj dla niego. Chcę widzieć roboty wasze; chodźmy, bez wymówki.
— Pieszo?
— Czemuż nie? Chodzę wiele i szybko; podaj mi rękę.