Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

232
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

powiesz o ich wieku i nazwaniu, złoż wprzódy łzę u wnijścia. To schronienie Świętych, to pierwsze kościoły wiary, co świat odrodziła. Tu uciekający od krwawych wyroków Numeryana, Maksymina, co im nawet wstępu do katakumb broniły, mogli użyć w ciemnościach chwili spokoju i chwili modlitwy.
— Bracie, szalejesz! przerwała Rosa. To byli biedni zaślepieńcy.
— To byli Święci! rzekł zginając się przewodnik.
— To były wielkie dusze bohaterów chrześciaństwa! wyjęknął Jan z uczuciem.
— Twórcy owéj sieci, co zagarnęła świat cały! uśmiechając się z politowaniem dokończył Annibal.
Wśród téj dziwacznie sprzeczającéj się rozmowy, szli wszyscy za przewodnikiem w światła uzbrojeni, korytarzami, które się ciągną pod Appijską drogą. Co chwila najmniéj ciekawych coś uderzało, a Niemiec, który się był przygotował na lekcyę i czytał dobrze Bosia, Boldettego i Bottarego, tłómaczył natychmiast, na cokolwiek się natknęli. W owym czasie więcéj jeszcze pamiątek, późniéj do muzeum watykańskiego przeniesionych, znajdowało się w kryptach. Korytarze nieforemne, ciasne przejścia, wschodki niezgrabne, maleńkie bazyliki, studnie i cysterny do chrztów, ozdoby sklepień, symbola, napisy — w jednych szyderstwa, w drugich ciekawości, w innych uniesienia oznaki wywoływały. Jan silnie był poruszony widokiem téj kolebki chrześciaństwa, gdzie ubodzy i biedni naukę nową dla świata, oblaną krwią męczenników, pielęgnowali, gdzie spoczęły kości ofiar, co chętnie szły na stosy, na pożarcie, na męczarnie, na śmierć. „Jak wielka, jak silna wówczas była wiara!” myślał w duszy.