Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

96
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

z siwemi włosy, grających rolę młodzików i prawiących komplementa niezgrabne à propos kataru, upadłéj chustki lub rozlanego sosu. Niegdyś Athanazyusz miał się za pięknego, pod starość podejrzewał siebie, że jeszcze mógłby być niebezpiecznym; miał sobie niejako za święty obowiązek smalić cholewki do wszystkich dam (sam zwał się z cudzoziemska kawalerem Athanazyuszem), i jakby się wyuczył historyjki miłości na obrazkach sielankowych XVIII-go wieku, często pasterki i pasterzy arkadyjskich wspominać lubił w rozmowie z płcią nadobną. Mowa jego z niższymi grubiańska, z kobietami w lepszém towarzystwie była napuszoną, pełną słów niepotrzebnych, ponapychanych w niesłychanéj ilości, czczą myśli, rozwlekłą i ciągle na szczudłach wzniesioną. Najmniéj zrozumiałe a najwięcéj dźwięczące wyrazy, były najulubieńsze; kilka ich ukochawszy szczególnie, co chwila je powtarzał potrzebnie czy nie. Uczciwym był zresztą człowiekiem jak ci wszyscy, co otwarcie złego nic nie robią; głupi możeż być kiedy całkiem uczciwym, gdy na czém polega uczciwość zrozumieć nie jest w stanie, a uczucia mu braknie?
Jak wyszedł Szyrko na malarza? zabawna historya. Z młodu mazał on wprawdzie dla kawałka chleba poczwarne obrazy do wiejskich cerkwi i kościołków, chorągwie i t. p.; potém wziął się do malowania pokojów. Biskup Massalski (a raczéj jego plenipotent) polecił mu malowanie domu, mającego czasowo być mieszkaniem księcia. Szyrko dzieła tego wszakże sam dokonać nie czując się w stanie, przybrał do porady i pomocy jakiegoś starego Niemca, co na tym chlebie zjadł zęby. Zarozumiałość malarza tak śmieszyła księdza biskupa, że ją począł podsycać, wmawiając weń,