Strona:Wybór nowel (Wazow) 149.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniałem sobie okrutną chciwość niektórych europejskich eskulapów, gdy w swoim pacyencie odkryją dojną krowę. Żałowałem, że nie poprosiłem doktora P., aby nie odkrywał mego stanowiska wiedeńskiemu profesorowi — możebym w obecnej chwili cieszył się kwitnącem zdrowiem, jak to było przed godziną. Nie, nic mi nie jest!
Ale robak powątpiewania znowu mnie ugryzł. A jeżeli ja rzeczywiście potrzebuję się leczyć? Jeżeli rzeczywiście ten lekarz odkrył w moim organizmie istnienie, albo zarodek jakiejś niebezpiecznej choroby? Jakież ja mam prawo uważać go za niesumiennego człowieka? To, żem był ministrem, nie chroniło mnie od choroby, mogłem być chory, będąc ministrem tak, jak zwykły śmiertelnik. Nie, choćby dla własnej spokojności trzeba tam jechać, trzeba się widzieć z uczonym doktorem L. Przyszła mi szczęśliwa myśl niewinnego kłamstwa, aby ukryć przed nim wysokość mego stanowiska, aby mu powiedzieć, iż zgubiłem kartkę wiedeńskiego doktora. Moje incognito ustrzeże go od pokusy zrobienia mnie chorym, jeżeli jestem zdrów.
Nazajutrz wyjechałem.

IV.

Po dziesięciogodzinnej podróży, wśród rozkosznej okolicy, przybyłem już wieczorem na miejsce przeznaczenia.
Jadąc, postanowiłem zachować incognito, nietylko wobec dra L., lecz i wobec całego otoczenia, dlatego też zapisałem w hotelu obok nazwiska: „dziennikarz”, co, jak wiecie, nie jest kłamstwem. Ukryty pod tym skromnym, prawie rzemieślniczym dodatkiem, czułem się spokojniejszym i prawie zabezpieczonym od dokuczliwych ukłonów służby, jako też od wykrzykników Exzellenz! (tak bowiem