Strona:Wybór nowel (Wazow) 145.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale tutaj są lekarze — tłumaczył się D.
— A, to znaczy, że idzie o jakąś wycieczkę przeciw naszej biednej kaście? — zawołał wesoło dr B., który kończył medycynę w Paryżu. Był to człowiek bystry, wielce oczytany; oczy jego czarne, błyszczące, spoglądały żywo przez okulary w złotej oprawie.
— To nic nie szkodzi. My, lekarze, kochany panie, przywykliśmy do żartów. Już od czasów Moliera tylko jeden stan duchowny był więcej wyśmiewany od lekarzy. Z tem wszystkiem nie możecie ani żyć, ani umierać bez księży i bez nas. Nie żenuj się pan, mów śmiało.
— Niech i tak będzie. Zresztą opowiadanie nie dotyczy lekarzy bulgarskich...
— Nie staraj się pan nas pocieszać, tylko opowiadaj — odezwał się doktór M. i usiadł.
Wszyscy zamilkli.

II.

D. rozpoczął:
— Moja historya odnosi się do tych błogich czasów, kiedym z rozkazu bogów był wielkim człowiekiem, to jest.. ministrem. Było to w porze letniej, czułem się znużony i dlatego wziąłem jednomiesięczny urlop, z zamiarem wypoczynku w górach szwajcarskich, co było zawsze mojem marzeniem. Z drugiej strony kusiło mnie zwiedzenie norweskich fiordów, podróż wprowadzona w modę przez cesarza niemieckiego Wilhelma.
— Pamiętam, pamiętam; aleś ty wtedy nie pojechał ani tu, ani tam — zauważył dr M.
— Czekajcie, opowiem wam, dlaczego. Przed wyjazdem spotkałem przypadkowo mojego lekarza, pana P. i zapytałem o zdanie co do kierunku mej podróży. Doktór P. uznał za dobrą taką wycieczkę, a ponieważ, jak wiecie, w Bulgaryi niema ani