Strona:Wybór nowel (Wazow) 140.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
W ogrodzie muz.


Zawieja śnieżna huczała złowrogo. Od czasu do czasu uderzała w okna, a zimne jej podmuchy, wpadając przez szczeliny ram, wprawiały w drganie płomień lampy, której szkło w dolnej części było wytłuczone.
Młody poeta, otulony w przedpotopowy paltot, na którego łokciach widniały rozdzierające serce rany, zagłębiony był w pisaniu przy tańcującem świetle lampy. Dreszcz zimny wstrząsał nim często, a twarz się kurczyła w miarę, jak chłód w pokoju się zwiększał za każdym podmuchem wiatru.
Skończył wiersz swój późno w nocy, a kiedy natchnienie przestało go sztucznie rozgrzewać, poczuł zimne dreszcze z całą ich prozaicznością. Przeczytał swój utwór po raz drugi i trzeci i wielce był zadowolony.
— Jutro poślę go do „Miesięcznika” — pomyślał — a z radością go tam przyjmą. Już od sześciu miesięcy piszę do tego czasopisma, żadnego mi nie zwrócono... A i cóż mam za to? Pewno, że nie pieniądze... Jednakże radbym sobie kupić na kolendę nowe spodnie... Płaca moja biurowa zaledwie mi wystarcza na to, abym nie umarł prędko z głodu... Ten stary przyjaciel — tu spojrzał na swoje palto — jeszcze mnie nie opuści tej zimy.