Strona:Wybór nowel (Wazow) 108.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panują śnieżne zawieje i straszne huragany. Huczą one jak piekło, zasypując ścieżki i wąwozy głębokiemi zaspami. Podobne są one wtedy do królestwa grobów. A głodne drapieżne wilki snują się po białym śniegu i tylko ich oczy świecą w ciemnościach. Biada podróżnemu, któryby się zabłąkał wśród nocy podczas takiej burzy.


∗             ∗

W takiej to nocy (w wigilię Bożego Narodzenia) w górskiem siole R., w chacie „dieda” Łaska, rodzina oczekiwała z niecierpliwością powrotu Klima. Klim bowiem, syn starego Łaska, poszedł zrana do Mielnika, aby kupić podarunki świąteczne dla matki, dla młodej żony i dla dwuletniego dziecka; miał on wrócić najpóźniej o zmroku, gdy tymczasem ściemniło się, zapadła noc, a jego jeszcze niema.
Jak groźnie i straszno orkan szaleje! Uderza w okna, trzęsie drzwiami i rozrzuca strzechę... Zdawałoby się, że rozbójnicy napadli na chatę i chcą się włamać wewnątrz.
A domownikom serce zamiera ze strachu i niepokoju. Młoda żona przy każdem uderzeniu w okno nadsłuchuje, czy to nie Klim nadchodzi.
Lecz nie, Klim nie idzie, tylko huragan szaleje, a jak ciemno, o Boże!
Dziecko położone blizko komina, na którem gotuje się świąteczna uczta, przerażone szumem wichru, płacze.
— Lulu dziecino, lulu, tatuś przyjdzie, przyniesie ci zabawki.
Ono ucisza się przy tych słowach, zwracając ku matce oczka uszczęśliwione, choć łez pełne i pyta:
— Tata? cacy?
— Cacy, cacy, Gaczko, tatuś idzie...