Strona:Wybór nowel (Wazow) 085.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wczoraj do Serbów. Po powtórnym ataku wojska nasze wyparły Serbów z tej pozycyi — nieprzyjaciel cofnął się na przeciwległe wzgórza, gdzie podczas nocy się okopał... Strzela on rotowym ogniem, zasypując gradem kul naszą pozycyę, która jest niższą od serbskiej. — Sami Serbowie są niewidzialni, gdzieniegdzie wśród dymu wyłaniają się wierzchołki czarnych czapek i znowu wszystko niknie.
Godziny mijają, bój trwa ciągle. Straszny ogień z serbskich okopów zwiększa się co chwila. Nasza kompania oszczędza ładunki i napróżno nie strzela, ona oczekuje na komendę: naprzód! — aby na strzały odpowiedzieć bagnetami; a tymczasem nasi chłopcy przysłuchują się świstowi kul, przelatujących na[1] ich głowami, lub głuchym uderzeniom wbijających się w ziemię; a kiedy zagrzmi nasza artylerya, śledzą oczami granaty i wołają: hurra! w razie trafnego strzału.
Sam tylko Wełko nie przestaje strzelać; on jeden odpowiada najregularniej nieprzyjacielowi, dlatego to koło niego najwięcej kul pada. Najbardziej go złościło, że od wczoraj rana nie miał kawałka chleba w ustach; z powodu bezustannego ognia chleb nie mógł dojść do okopów; wnętrzności Wełka zwinęły się, jak sploty żmii. Klął przez zęby i strzelał ciągle. Ale „głód zdobywa miasta”. — Wełko stanął, wyprostował się i zaczął szukać po tornistrach towarzyszów, czy nie znajdzie kęsa chleba. Nie słyszał nawet świstu kul, które teraz silniej sypnęły się na niego.
Kładź się na ziemi, Papurcziku! — wołali wszyscy przerażeni nierozwagą Wełka.
Lecz Wełko, milcząc, pochyla się, prostuje i przeszukuje wszystkie torby; nakoniec odnajduje kawałek spleśniałego suchara i, stojąc wyprostowany, zagryza na złość Serbom. Kula świsnęła koło ust jego i poniosła suchar daleko.

Był to wielki błąd ze strony Serbów, dopro-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – nad.