Strona:Wybór nowel (Wazow) 079.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dość, dość tego! Czegoście się tak rozchichotali? Brawo, Wełku! marsz!
Rezerwiści znowu ruszyli w porządku.
Ale zanim przeszli pierwsze wzgórze, Wełka z Papurczika przechrzczono na „podporucznika”.


∗             ∗

Wieczorem stanęli w Filipopolu. Umieszczono ich w nowych koszarach na Głodnem Polu. Nazajutrz oficer zrobił przegląd, wysłuchał raportu Moriswini i odszedł. Wełkowi wydało się tu dobrze: i zupa z mięsem i nowy płaszcz żołnierski i towarzysze i pieśni i zabawy — wszystko, czego dusza zapragnie. Przywykł do nowego życia, przyswoił sobie obyczaje żołnierskie i język; w niczem nie był podobny do dawnego Wełka.
Wołają do apelu.
— Jestem! — krzyczy na całe gardło, prostując się jak struna i patrząc prosto w oczy naczelnika.
A inni pokpiwają z niego.
— Wełku — zawołał Iwan Moriswina, który był już mianowany oficerem — przyszyłeś do góry nogami lewka na czapce! Dzikusie jakiś!
— Według rozkazu „wasze błagorodie”[1] — i Wełko spogląda z poszanowaniem na swego naczelnika.

Co chwila nadchodziły nowe transporty rekrutów, których dla ćwiczeń rozdzielano pomiędzy rezerwistów. Wełkowi dostało się coś dziesięciu wieśniaków i pięciu mieszczuchów. Iwan Moriswina miał urazę do jednego z ostatnich i strasznie mu dokuczał.

  1. Do czasu wojny serbskiej, t. j. do odwołania oficerów rosyjskich, żołnierze tytułowali oficerów po rosyjsku. Obecnie mówią: panie poruczniku, pułkowniku i t. d. (Przyp tłum.).