Strona:Wybór nowel (Wazow) 074.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pokazuje się powóz z dwoma podróżnymi, zakutanymi w wielkie, ciepłe futra. Gdy powóz nadjechał, Kina zatrzymała konie.
— Panie, czy idą żołnierze z góry?
— Nie wiem, gołąbko — odpowiada jeden z podróżnych, odsłaniając twarz i spoglądając ze zdumieniem na dziewczę, posiniałe od mrozu.
Powóz pomknął dalej.
Dwoje dzieci zostało, jakby przykute. Godziny mijają. Wiatr górski staje się coraz silniejszy, siecze im lica, rozwiewa odzienie, śnieg sypie, kłębi się, a one stoją. Utkwiły oczy w zakręcie, patrzą, patrzą, czy się tam nie zaczerni coś żyjącego. Nagle serce Kiny zadrżało. Pokazała się konnica i kieruje się ku nim. Tylu żołnierzy! Z pewnością brat jej jest tam. Czeka, wypatrując oczy. Konnica nadeszła z szumem i minęła. Kina, machając ręką, zatrzymała dwóch oficerów, jadących trochę z tyłu.
— Kapitanie, czy idzie nasz „baczo”? — zapytuje, łkając.
Oficerowie zatrzymali się i popatrzyli zdumieni.
— Kto jest twój „baczo”? — zapyta jeden.
— „Baczo” Stojan! Nasz „baczo” Stojan! — krzyknie niecierpliwie Radulczo, zdziwiony, jak może kapitan, w takim mundurze, nie wiedzieć, że Stojan jest ich „baczo”.
— Jaki Stojan? — powtarza oficer osłupiały.
— Stojanczo z Wietren, odpowiada Kina przekonywająco.
— Oficer przemówił coś z towarzyszem i zapytał się ze współczuciem: — Czy wasz „baczo” jest kawalerzystą?
— Tak, tak — odpowiada biedne dziewczę, nic nie rozumiejąc.
— Niema go z nami.