Strona:Wybór nowel (Wazow) 068.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przed środkową karczmą zebrały się kobiety dziewczęta i dzieci, obtargane, wystraszone i zaczerwienione od zimna. One odprowadzają i żegnają wojowników wietreńskich życzeniem: szczęśliwej drogi. Spieszą oni wraz z pułkiem hermaulijskim do Sofii, a ztamtąd na pole walki.
— Oto syn Giergiewiata? szczęść Boże, Cwietko!
— O! patrzaj, Raangiel przechodzi.
— O tam Denkowijat. Hej Iwanie, tu jest matka twoja!
I kwiatki podają się szybko, i łzy płyną po twarzach, słowa zostają niedomówione... a wojsko odchodzi... odchodzi...
— Mamo? oto nasz „batia”[1] — woła rumiane, jasnowłose dziewcze.
— Bacze, Stojanie! — krzyczy ośmioletnie dziecko, stojące obok dziewczyny i wyciąga ręce ku wojsku.
— Synku! synku! — woła z płaczem matka.
Zwrócił się na pięcie zuch czarnooki, wyszedł z szeregu, złożył pocałunek na ręku matki i na czołach rodzeństwa, przypiął kwiatki, podane mu przez jednę z dziewczyn na piersiach i na kołpaku — skoczył żywo, aby się połączyć z wojskiem i pieśnią.
— Synku, szczęść ci Boże! — jęknęła matka.
— Stojanie! — woła zapłakane dziewczę.
Lecz głos ich zagubił się w chaosie, Stojan zniknął w szeregach, a te ostatnie we mgle utonęły.

Matka patrzy w tę stronę, lecz nic nie widzi.

  1. Najstarszy brat w rodzinie u ludu bulgarskiego nazywany jest przez rodzeńswo: „batia”, „bat’ko”, a zdrobniale „bacze”. (Przyp. tł.)