Strona:Wybór nowel (Wazow) 048.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie słyszał o „armatce” klisurskiej? Z czereśniowego drzewa zrobiliśmy działa. A jakże, powiadam panu. Ale przyszedł Tosun-bej, zrabował i spalił Klisurę. — Mój dom, towary i całe mienie zmieniły się w popiół. Uciekliśmy jeno w koszulach, za przeproszeniem. Czyście słyszeli o klisurskim pogromie?
Zatrzymaliśmy się w Sopot... Za wasze zdrowie!... Nie zabawiliśmy ani roku w Sopot. — Otworzyłem sklepik i wziąłem się do dawnego zajęcia krawieckiego. Niech Bóg nagrodzi starego majstra. My, Klisurzanie, wszyscyśmy krawcy, krawcami się rodzimy... W Sopot pracujemy, tysiące ściegów robimy za jednę parę. Aby tylko wyżyć... Alboż nie powiadają: „Pracuj za byle co, ale nie próżnuj za darmo”. Jak mało doznaliśmy tam słodyczy? Rok nie minął, jak „Russy” przeszli Bałkany. Jakby bies klisurski opętał Sopotniaków! „Powstańmy przeciwko Turkom, pójdźmy na spotkanie kozaków z popami i chorągwiami!...” Sparzywszy się na gorącem, na zimne dmucham. — Stójcie, powiadam, pilnujcie waszych łachmanów, carstwo bulgarskie będzie i bez waszego krzyku, słuchajcie pogorzelca!... Ale ktoby tam chciał mnie słuchać? — „Hura! hura! hura!”
Jednego poranku zawołano: uciekajmy! Uciekliśmy!
Wojska Sulejmanowe napadają, pola poczerniały od baszybuzuków... Uciekliśmy, panie, z żoną w pończochach tylko. Kiedyśmy się z Bałkanów obejrzeli, zobaczyliśmy cały Sopot w płomieniach! Palił się jak świeca. Była to druga Klisura..
Czoło szynkarza schmurzyło się ciężkiemi wspomnieniami, głos przybrał ton gorzki, prawie rozdrażniony.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanął jeden z mieszkańców Jucz-Bunaru.
— Dzień dobry, Niagule, jak się masz? — zapytał gość, okazując chęć wejścia.