Strona:Wybór nowel (Wazow) 030.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowiąca większą częś[1], byli to czerkiesi, także rozmaicie uzbrojeni. Po kilku chwilach konnica przepuściła czerkiesów, zatrzymując się sama na boku.
Ta hałaśliwa zbieranina była pod dowództwem sławnego czerkiesa, Dżambałasa, okrutnego i krwiożerczego kaukazkiego rozbójnika. Z jego to ręki wystrzelona była kula, która przeszyła wczoraj Botewa.
Dżambałas na koniu zatrzymał się naprzeciw lasu, niedaleko ruin starożytnej cerkwi. Po lewej stronie lasu wznosiły się nieprzystępne skały i jary, z prawej zaś rozpościerały się pola i ogrody czełopieskie, aż do drugiego gołego grzbietu. Na spadzistości lasu widać było pomiędzy drzewami jedyny szałas pasterski, obecnie przez właściciela opuszczony.
Oczy wszystkich zwrócone były na las, głęboki, pusty, cichy, w którym ukrywał się powstaniec. Lecz oddział nie jego poszukiwał. Albowiem tej nocy nadeszły wieści do Wracy, że na godzinę przed świtem partya „komitów” spuściła się z góry do tej dąbrowy, prawdopodobnie w celu przeprawienia się przez Iskier, aby się skryć w wielkim Bałanie Starej Planiny.
Wojsko, ożywione i zachęcone wczorajszem zwycięztwem, czekało rozkazów, gdy Dżambałas zszedł z konia i naradzał się z kilku wybitniejszymi baszybuzukami nad sposobem zaatakowania.
Był to człowiek czterdziestoletni, smagły, wysoki, czarnobrody, odziany w lśniące czerkieskie ubranie, uzbrojony od stóp do głowy; oczy jego drapieżne, dzikie błyszczały z pod wysokiej czerkieskiej czapki.
W tej chwili zagrzmiał strzał z szałasu, a echa górskie huk ten powtórzyły.
— „Komity!” „komity!” — zawołano.

Wszyscy zwrócili oczy na szałas, lecz tylko u wchodu jego spostrzegli kłąb dymu, unoszony po-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – część.