Strona:Wybór nowel (Wazow) 025.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzeg jaru, po za klasztorem i poszła ścieżyną, wijącą się wzdłuż Iskru. Gwiaździsta noc pozwalała widzieć po drugiej stronie rzeki rysujące się skały i urwiska, ponure we dnie, a teraz złowieszcze... Wszystko w oczach i w duszy Ilicy, napełnionej trwogą i niepokojem, wyglądało złowrogo. Doszedłszy do szczytu, znużona usiadła na zimnej ziemi pod wielkim wiązem. Pustynie górskie spały, dzika cisza panowała w przyrodzie, tylko rzeka szumiała gdzieś w głębinie, ponad którą wznosiły się budynki i dachy monasteru, bez żadnego światełka. Z prawej strony dolatywało szczekanie psów z Lutybrodu. Powstała z ziemi, lecz lękając się iść przez wieś, skierowała na lewo po urwiskach, a potem przebiegła polem.
Wkrótce znalazła się na dole, przy samym Iskrze. Łódź była przy brzegu. Ilica udała się do szałasu, gdzie zwykle sypiał przewoźnik. W szałasie nie było nikogo, widocznie przewoźnik lękał się tu noc przepędzić. Przestraszona, nie wiedziała, co ma robić. Podeszła do łodzi, Iskier szumiał strasznie, widziała odbłysk ciemnych fal, dreszcz ją przebiegał. Co robić? Czekać do ranka? Nawet nie chciała myśleć o tem, chociaż pianie kogutów w Lutybrodzie zapowiadało świt. Co ma robić? Czy puścić się samej, ona widziała, jak wiosłują... To jej się wydało bardzo niebezpiecznem, lecz nie było wyboru, jeżeli chciała spotkać powstańca, który na nią czekał, umierający z głodu i niepokoju. Położyła na piasku dziecię — o którem teraz nie myślała — pochyliła się, aby odwiązać łańcuch, przywiązujący łódkę do kołka. Zadrżała: łańcuch nie był przywiązany, lecz zamknięty na kłódkę; sprawili to Turcy, chcąc przeszkodzić nocnej przeprawie. Stała drżąca. Koguty coraz częściej piały w Lutybrodzie, na wschodzie niebo zlekka szarzało, za godzinę, za dwie zaświta. Załkała bezsilnie i dobyła wszystkich sił, żeby bądź złamać kłódkę, bądź zerwać łańcuch.