Strona:Wybór nowel (Wazow) 022.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Głos z za bramy dał się znów słyszeć.
— To kobieta woła — powtórzył parobek.
— Kto jesteś?
— Twoja stryjeczna, Iwanie, z Czełopieku, otwórz... Och, otwórz!
— Czy sama jesteś? — zapytał Iwan.
— Sama, z wnuczkiem, Iwanie. Otwórz, Bóg ci wynagrodzi!
— Zobacz, czy to nie kłamstwo! — powiedział ojciec Eftymij do parobka.
Iwan zachęcony zbliżył się do bramy i wyjrzał przez okienko. Gdy i mnich przekonał się, o ile na to ciemność pozwalała, że na zewnątrz znajdowała się sama tylko kobieta, kazał Iwanowi otworzyć. Uchylono bramę, wpuszczono wieśniaczkę i w tej chwili zamknięto.
— Niech cię czarci porwą! Czego chcesz tu Ilico? — zapytał zadąsany mnich.
— Wnuczek mi chory bardzo niebezpiecznie... gdzie jest ojciec przełożony?
— W Berkowicy. A na co ci on?
— Aby odprawił modły... Ale natychmiast!... Zrób to ty ojcze.
— Co, w nocy?... I cóż ja poradzę na jego chorobę — mruczał gniewnie mnich.
— Ty nic nie pomożesz, ale Bóg może wszystko.
— Teraz idź spać. Jutro...
Ale wieśniaczka błagała, nastawała uporczywie. Do jutra, kto wie, co będzie. Z dzieckiem jest bardzo źle, choroba nie czeka. Tylko Bóg pomódz może. Ona zapłaci, jak należy.
— Szalona jesteś, zmuszasz nas do otwierania w nocy monasteru, ażeby wleźli tu „buntownicy”, aby przyszli Turcy i zniszczyli monaster!
Tak pomrukując, wszedł do swojej celi, zkąd po chwili wyszedł w habicie, z gołą głową.
— Chodź!