Strona:Wybór nowel (Wazow) 018.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wozie dozorowało przeprowadzających się. W chwili, o której mówimy, łódź znajdowała się na przeciwnym brzegu, a wieśniaczki oczekiwały jej z niecierpliwością, ażeby się przeprawić. Nakoniec łódź powróciła. Przewoźnik — Lutobrodczanin — podparł łódź wiosłem, aby jej woda nie uniosła i wyszedł na brzeg.
A no kobiety, prędzej!
Nagle zjawiło się na koniach dwóch żandarmów tureckich. Skoczywszy prędko z koni, rozepchnęli kobiety, chcące siadać do łodzi. A starszy z dwóch żandarmów, gruby Turek, trzasnąwszy biczem, zaczął wymyślać:
— Precz ztąd, świnie giaurskie! Idźcie precz!
Kobiety usunęły się, ażeby znów czekać.
— Wynoście się ztąd, czarownice! — krzyczał drugi żandarm, biegnąc za kobietami z nahajką w ręce.
Kobiety z piskiem rozbiegły się na wszystkie strony.
Tymczasem przewoźnik wprowadzał konie do łodzi. Weszli i żandarmi, a gruby, zwróciwszy się do przewoźnika, zawołał z gniewem:
— Żadnej suki tu nie wpuścisz. Precz ztąd! — krzyczał, grożąc im dziko.
Kobiety przerażone zaczęły wracać ku domowi.
— Panie oficerze, błagam cię, zaczekaj! — wołała jedna wieśniaczka, szybko zdążająca od strony Czełopieku.
Żandarmi popatrzyli na nią.
— Czego chcesz, babo? — zapytał grubas po bulgarsku.
Była to kobieta sześćdziesięcioletnia, wysoka, koścista, o męzkiem wejrzeniu. Na ręku niosła dziecię, owinięte w podartą płachtę.
— Pozwól mi się przeprawić, panie oficerze! Puść mnie na łódź, a Bóg cię wynagrodzi zdrowiem dla ciebie i twoich dzieci!