Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wkrótce dowiedzieliśmy się, że wszyscy za karę powrócić mamy do naszych brygad. Dla mnie był to cios prawie nie do zniesienia; rozbijał bowiem wniwecz wszystkie moje plany i stawiał mnie w niemożności łożenia na dalsze wychowanie braci. Musiałem koniecznie wynaleźć jakiś środek, aby przeszkodzić tej tranzlokacyi. Środkiem tym mógł być tylko jakiś wynalazek wielkiej wagi dla wojskowości, który wymagałby bezwarunkowo obecności mojej w Berlinie. Telegrafy, któremi się tak żywo zajmowałem, nie mogły mi oddać tej usługi, bo mało kto wierzył w ich wielką przyszłość, a projekty moje były zaledwie w zawiązku. Na szczęście, przyszła mi na myśl bawełna strzelnicza, którą niedawno wynalazł w Bazylei profesor Schönbein, ale która dotąd nie była zdatną do użytku. Przekonany byłem, że można ją na tyle udoskonalić, żeby się stała użyteczną dla wojska. Udałem się niezwłocznie do dawnego mego nauczyciela, Erdmann’a, profesora chemii przy szkole weterynaryi, i uzyskawszy pozwolenie na robienie doświadczeń w jego laboratoryum, zabrałem się żwawo do dzieła.
Po kilku próbach udało mi się otrzymać bawełnę ścisłą i białą, jak bawełna zwyczajna, a przytem bardzo łatwo wybuchającą. Przyrządziłem więc znaczną ilość mojej bawełny strzelniczej i włożyłem ją na noc do pieca, żeby wyschła. Nazajutrz rano przychodzę do laboratoryum i zastaję profesora zmartwionego, stojącego wśród gruzów na środku pokoju. Podczas palenia bawełna się zapaliła i wysadziła piec. Jednym rzutem oka zrozumiałem, co zaszło, ale przekonałem się zarazem, że próby moje udały się doskonale. Uspokoiłem profesora i z trudnością wprawdzie, ale zdołałem go nakłonić do zezwolenia na dalsze moje próby. Po paru godzinach miałem już pokaźną ilość gotowej bawełny strzelniczej, zapakowałem ją i odesłałem razem z podaniem urzędowem wprost do ministra wojny.