Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku i do osiągnięcia jak najwyższych rezultatów, że nie dałem się już z tej drogi sprowadzić; przeciwnie pociągnąłem za sobą nauczyciela. Potem nieraz żałowałem, że tego biednego, chorego człowieka nie zostawiałem w spokoju, czego tak bardzo potrzebował, że po za godzinami objętemi planem, nie ruszyłem się od stolika i nie zważałem na wszystkie fortele, których używał, żeby się odemnie oswobodzić.
Po śmierci drugiego nauczyciela postanowił ojciec mnie i Hansa odwieźć do Lubeki, do gimnazyum. Po konfirmacyi mojej, odbytej w naszym kościele wiejskim, zamiar ten został uskuteczniony. Zdaliśmy egzamin wstępny i ja zostałem przyjęty do klasy 3-ej wyższej, a brat mój do 3-ej niższej. Nie staliśmy na żadnej pensyi, tylko w prywatnem mieszkaniu jakiegoś obywatela i tam też jadaliśmy. Ojciec mój takie pokładał we mnie zaufanie, że mi nawet powierzył nadzór nad bratem, który był trochę letkiewicz, a dawna jego swywola znów się w nim odezwała do tego stopnia, że w szkole nie nazywano go inaczej, jak „szalony Hans.”
Szkoła Św. Katarzyny w Lubece składała się z właściwego gimnazyum i ze szkoły miejskiej, obie pod kierunkiem jednego dyrektora i aż do klasy trzeciej miały oddziały równoległe. Gimnazyum wówczas cieszyło się wielkiem uznaniem, jako szkoła uczona. Rzeczywiście wykładano tam wyłącznie języki starożytne. Wykład matematyki był nędzny i nie zadowalał mnie wcale; na lekcye tego przedmiotu zostałem przeniesiony do wyższej klasy, jakkolwiek dotąd uprawiałem go tylko na swoją rękę, bo obaj moi nauczyciele domowi o matematyce pojęcia nie mieli. Zato nauka języków starożytnych przychodziła mi bardzo trudno, gdyż zbywało mi na wiadomościach zasadniczych. O ile z zajęciem wczytywałem się w starożytnych autorów klasycznych, o tyle wstrętne mi było wyuczanie się na pa-