Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pogoda dosyć sprzyjała i z początku szło wszystko dobrze. Ciężki i stromy spadek wybrzeża irlandzkiego do morza znacznej głębokości szczęśliwie został pokonany i kable po odbytej próbie okazały się bez zarzutu. Wtem wykryto maleńki brak w izolacyi, tak mały, że tylko nadzwyczajnie czułe instrumenty, jak nasze, mogły go wykazać. Dawniej nie byłoby się zwracało uwagi na taki błąd, który prawdopodobnie nie miałby żadnego wpływu na komunikacyę telegraficzną. Ale my chcieliśmy stworzyć połączenie doskonałe; postanowiliśmy zatem podnieść do góry linę, aż do miejsca wadliwego. Z początku, pomimo znacznej głębokości, bo 18,000 stóp wynoszącej, podnoszenie szło pomyślnie, jak mi ciągle z okrętu telegrafowano. Nagle straciliśmy z oczu skalę naszego galwanometru. Lina się zerwała i to w miejscu tak głębokiem, że o wyłowieniu jej mowy być nie mogło.
Straszny to był cios, zagrażający zarówno naszej sławie, jak i kredytowi. Wiadomość ta lotem błyskawicy rozeszła się po całej Anglii i bardzo różne zrobiła wrażenie. Nikt nie wierzył w możliwość wydostania kabla z takiej głębokości; nawet Wilhelm radził telegraficznie zaniechać wszelkiej akcyi ratunkowej i rozpocząć zakładanie nanowo. Ja jednak byłem aż nadto pewien, że Karol nie powróci, nie spróbowawszy wpierw wydostać nieszczęsnej liny z głębi morskiej i spokojnie przypatrywałem się wahaniom na skali galwanometru, który najdokładniejsze podawał mi wieści o tem, co się działo na morzu. Nadzieja moja to się wzmacniała, to słabła. Nareszcie po dwóch dniach strasznej niepewności przekonałem się, że stał się fakt zupełnie nieprawdopodobny: od jednego razu, bez żadnych prób nieudanych wydobyto linę z głębokości większej niż Montblanc! Musiało się na to złożyć wiele bardzo okoliczności sprzyjających: dobre, piaszczyste dno morskie, pogoda, doskonale celowi swemu odpowia-