Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmy liczne i interesujące, więc mimo wichrów i burzy czas nam schodził prędko i przyjemnie.
W Trebizondzie, gdzieśmy na parę godzin wylądowali, przytrafiła mi się znów niemiła przygoda. Za miastem znajduje się mała płaszczyzna, udałem się tam spacerem, żeby się raz jeszcze nacieszyć pięknym widokiem i wracałem do miasta doskonałą szosą, tylko co zbudowaną, która od strony morza nie miała żadnej poręczy. Naraz spotykam całą trzodę osłów objuczonych workami ze zbożem. Byłem tyle nieostrożny, że usunąłem się na bok ku stromej ścianie, nie mającej poręczy. Z początku jakoś było nieźle, ale osły coraz gęściej się cisnęły tak, że nakoniec zajęły całą szerokość szosy. Broniłem się, uderzając kijem na wszystkie strony, ale nic nie pomogło. Chciałem wskoczyć na którego osła i to się nie udało; musiałem się wciąż usuwać, aż nareszie spadłem w błoto między krzaki — i to mnie uratowało, spadłem bowiem ze znacznej wysokości. Przekonawszy się, że nie poniosłem żadnych poważnych obrażeń, wydrapałem się z trudem z cierni i pokrzyw i po wielu daremnych usiłowaniach wydostałem się na szosę. Na szczęście, znalazłem jakąś sadzawkę, w której oczyściłem jako tako i siebie i ubranie tak, że mogłem przejść przez miasto i dostać się na okręt. Szczęściem, czekali tam na mój powrót.
W dalszej podróży wiatr przemienił się w wicher straszliwy, tak, że kapitan bojąc się o swój stary statek, schronił się do portu Synopu. Po dwakroć próbował wypłynąć na morze, ale za każdym razem wpędzał go wiatr z powrotem do portu. Wtedy to naocznie się przekonałem, jak słusznie Grecy nazywali morze Czarne „niegościnnem morzem.” W porcie Pera natrafiłem na okręt austryacki, który właśnie miał odpłynąć do Tryestu. Wylądowaliśmy szczęśliwie w ostatni dzień roku. Po drodze, w Syra i na wyspie Korfu, obeszli się z na-