Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochyłem położeniu i po pochyłej powierzchni staczał się wgłąb. W tak krytycznej chwili bezwiednie objąłem komendę i odwróciwszy się do maszynistów, zawołałem: „stopp”, jak to zwykł był czynić kapitan. Na szczęście, usłuchali mnie natychmiast. Ale szybkość okrętu mogła się tylko powoli zmniejszać. Wszyscy staliśmy z tyłu na pokładzie i widzieliśmy, jak przednia część coraz dalej zanurza się w morze, a to z każdą chwilą zbliża się do nas. Nagle przybiły fale do wzniesionej tylnej części pokładu, utworzył się tam straszny wir i woda przez otwór pokładu wdarła się do wnętrza okrętu. Zdawało się, że koniec nasz jest blizki. Ale wbrew oczekiwaniu, wir zaczął słabnąć i po kilku bardzo jeszcze przykrych chwilach, ukazał się dziób okrętu nad wodą. Nadzieja w nas wstąpiła — złowrogie uderzenia bowiem też ucichły.
Brat mój, zajęty wewnątrz okrętu, nie widział zbliżającego się niebezpieczeństwa i zupełnie niespodzianie zaskoczyła go wdzierająca się tam woda. Tem większa była jego radość, gdy zalew ten ustał, a on mógł kloce na właściwem miejscu przymocować i przerwać tak niebezpieczne dla okrętu uderzenie osi. Kapitan ostrożnie skierować kazał okręt w kierunku Oranu. Okręt wprawdzie i teraz mocno się kołysał, ale do tego przyzwyczailiśmy się i byliśmy zadowoleni, że wał się nie chwieje. Skutkiem wielkiego wzburzenia najsłabsi nawet nie doznawali już morskiej choroby i z nastaniem nocy wszyscy udaliśmy się na spoczynek, a na statku zapanowała cisza.
Zaledwie usnąłem, gdy raptem zbudziły mnie głośno wydawane rozkazy i przeraźliwe krzyki. W jednej chwili pochylił się okręt na bok i to w taki sposób, jak dotąd nigdy nie widziałem i dziś jeszcze nie umiem sobie tego wytłomaczyć. Ludzie pospadali z łóżek w kajutach i toczyli się