Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakołysaniu wstrząsały całym okrętem. W mgnieniu oka zrozumiałem, co się dzieje: wał się oberwał i uderzeniami swemi groził zdruzgotaniem okrętu. Wpadłem do kajuty do mego brata, strasznie cierpiącego na morską chorobę. On jeden znał doskonale budowę wału i sposób w jaki był przytwierdzony do okrętu, on jeden zatem mógł nas jeszcze uratować. Znalazłem go już na nogach, był śmiertelnie blady, ale spokojny. On także zrozumiał odrazu, co było powodem tych groźnych uderzeń. To wystarczyło, żeby choroba morska znikła bez śladu. Udał się czemprędzej do wnętrza okrętu i przekonał się, że oś u góry się obluzowała i że brakuje tam rozmaitych części, przeznaczonych do ochrony osi i wału samego i wyrobionych ze szczególnie twardego drzewa. Robotnicy francuscy z początku utrzymywali, że nie wiedzą zupełnie, gdzie się te kawały drzewa podziały; ale gdy uderzenia stawały się coraz mociejsze, a brat mój wołał, że wszyscy zginiemy, jeżeli się te kloce nie znajdą, wróciła im pamięć i przynieśli je natychmiast. Robotnikom podobało się to dziwnie twarde, nieznane im drzewo i uważając je za zbyteczne przy wale, zabrali je.
Ale okręt tak się chwiał, że niepodobna było na właściwem miejscu obsadzić tych kloców; tym czasem uderzenia ciągle się wzmagały tak, że wszyscy umierali ze strachu, że okręt długo im się już nie ostoi. Wtedy brat mój zawołał: „Okręt się za mocno chwieje, sterujcie pod wiatr.” Kapitan wydał odpowiedni rozkaz i okręt zwrócił się ku bałwanom. Po chwili, ku wielkiemu memu zdziwieniu, ujrzałem, że dziób okrętu zanurzył się pod wodę, a bałwany spłukiwały już przednią część pokładu. Odrazu odgadłem przyczynę zjawiska. Okręt w pełnym biegu zanadto gwałtownie został zwrócony pod wiatr i skoro pierwszy bałwan przeleciał przez jego dziób i zgiął go do dołu, okręt pozostał w tem