Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chałem prosto z Moskwy. Zima w Hiszpanii tego roku była wyjątkowo ostra i na całej drodze, aż do Kartageny widzieliśmy drzewa pomarańczowe i palmy daktylowe, pokryte śniegiem. Dopiero w Oranie odmarzliśmy. Przedwstępne przygotowania ukończyliśmy bardzo szybko i żywiliśmy nadzieję, że w kilka dni roboty będą skończone. Ale nadzieje nasze się nie ziściły. Po czterech tygodniach ciężkiej pracy i walki z groźnemi nieraz niebezpieczeństwami, okazało się, że kable zatonęły, a my uważaliśmy się za szczęśliwych, żeśmy życia i zdrowia w tem przedsięwzięciu nie stracili.
Dziś, kiedy z zimną krwią i w podeszłym wieku wspominam o tem, przyznaję, że wyprawa ta bardzo lekkomyślnie została podjętą; a to dlatego, że zarówno okręt, jak kable i metoda zakładania ich były zupełnie nieodpowiednie. Na usprawiedliwienie nasze to jedno mogę powiedzieć: chcieliśmy koniecznie założyć własne kable, przekonaliśmy się bowiem, że angielscy przedsiębiorcy wyzyskują nasze wynalazki i doświadczenia, zupełnie nie uwzględniając naszej firmy, nie wspominając nawet o zasługach, jakie położyliśmy około rozwoju telegrafii podmorskiej; a co głównie nas do tego skłoniło, to wynalazki i ulepszenia mego brata, tak interesujące i głęboko obmyślane, że nie mogliśmy się oprzeć pokusie zastosowania ich. Najważniejszy z tych wynalazków polegał na tem, że kable nawinięte były na wielki wał z osią pionową; ta oś, poruszana przez specyalną niewielką maszynę parową, służyć miała do nawijania i odwijania kabli. Urządzenie to, jakkolwiek genialnie przez mego brata pomyślane i wykonane, nie wydawało mi się zupełnie bezpiecznem, a to dlatego, że równomierne obracanie tak wielkiego wału, zwłaszcza na wzburzonem morzu było połączone z trudnościami, które zgóry nawet przewidzieć się nie dały. Ponieważ jednak pogoda była piękna, bez najmniejszego wiatru, po-