Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

milionów mil od słońca, na małej gwieździe blisko Syryusza, którego stąd widzisz. — Ładny kraj! rzekł Memnon: jakto! niema u was łajdaczek które oszukują biedaka, niema serdecznych przyjaciół którzy go zgrywają i wybijają mu oko, niema bankrutów, niema satrapów, którzy drwią sobie z was, odmawiając sprawiedliwości? — Nie, rzekł mieszkaniec gwiazdy, nic podobnego. Kobiety nie zwodzą nas nigdy, bo ich nie mamy; nie nadużywamy stołu, ponieważ nie jemy; nie mamy bankrutów, ponieważ niema u nas złota ani srebra; nie można nam wybić oczu, bo nie mamy ciała w waszym sposobie; a satrapi nie czynią nam nigdy krzywdy, ponieważ na naszej gwieździe wszyscy są równi“.
Wówczas Menmon rzekł: „Dostojny panie bez głowy i bez obiadu, a jak wy spędzacie czas? — Czuwamy, odparł duch, nad innemi światami które nam powierzono; przyszedłem cię oto pocieszyć. — Ach, odparł Memnon, czemuś nie przyszedł poprzedniej nocy, aby mnie ustrzec od tylu głupstw! — Byłem przy Hassanie, twoim bracie, rzekł niebiański wysłannik. Jest godniejszy pożałowania od ciebie. Najjaśniejszy monarcha Indji, do którego dworu ma zaszczyt należeć, kazał mu wyłupić oba oczy za jakąś niedyskrecję, i obecnie jest w więzieniu ze skutemi rękami i nogami. — Warto tedy, rzekł Memnon, mieć dobrego ducha w rodzinie, poto aby, z dwóch braci, jeden był jednooki, drugi ślepy, jeden na słomie, drugi w więzieniu. — Twój los odmieni się, rzekło gwiezdne zwierzątko. Prawda, że będziesz miał zawsze