Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kieruje ramieniem; tamten, jak nieprzytomny szaleniec, którego ruchy ślepy gniew prowadzi na los szczęścia. Zadig naciera coraz bliżej i rozbraja wroga; gdy Egipcyanin, tem więcej rozwścieczony, chce się nań rzucić, on chwyta go, przyciska, powala na ziemię przykładając szpadę do piersi, i ofiarowuje się darować życiem. Egipcyanin, nieprzytomny ze złości, dobywa sztylet i rani Zadiga, w tej samej chwili gdy ten mu wspaniałomyślnie przebaczał. Zadig, oburzony, topi mu w ciele żelazo. Egipcyanin wydaje straszliwy krzyk, i, tarzając się w piasku, kona. Wówczas Zadig podchodzi do damy i powiada pełnym szacunku głosem: „Zmusił mnie abym go zabił; pomściłem panią; jesteś wolna od tego brutala. Czego sobie teraz życzysz, pani? — Abyś przepadł, zbrodniarzu, odparła; abyś zginął; zabiłeś mi kochanka; chciałabym wyszarpać ci serce. — Wyznaję, pani, iż miałaś kochanka dość osobliwego, odparł Zadig; bił cię ze wszystkich sił, i mnie chciał wydrzeć życie, dlatego iż zaklęłaś mnie abym ci przyszedł z pomocą. — Chciałabym aby mnie mógł bić jeszcze, odparła dama, ponownie uderzając w lament. Zasługiwałam na to, drażniłam jego zazdrość. Dałożby niebo aby on mnie bił, a żebyś ty był na jego miejscu!“ Zadig, coraz bardziej zdumiony i rozgniewany, rzekł: „Pani, mimo całej urody, warta byłabyś abym ja cię zbił z kolei, tak bardzo nieprzyzwoitem jest twoje zachowanie, ale nie zadam sobie tego trudu“. To rzekłszy, siadł z powrotem na wielbłąda i ruszył ku miastu. Ledwie uczynił kilka