Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

padła, obejmując jego kolana; on obsypywał ją razami i wyrzutami. Z wściekłości Egipcyanina oraz z ponawianych przez damę próśb o przebaczenie, Zadig domyślił się, że człowiek ten jest zazdrosny, kobieta zaś niewierną. Przyjrzał się młodej osobie: była wzruszająco piękna, przypominała nawet nieco nieszczęsną Astartę. Zadig uczuł w sercu przypływ współczucia, a wstręt do Egipcyanina. „Ratuj, krzyknęła do Zadiga szlochając: wyrwij mnie z rąk najokrutniejszego z ludzi; ocal mi życie“. Na te wołania, Zadig rzucił się między nią a barbarzyńcę. Znał cośkolwiek język egipski; rzekł tedy: „Jeżeli posiadasz jakie ludzkie uczucia, zaklinam cię byś uszanował piękność i słabość. Czy masz sumienie, aby obrażać w ten sposób arcydzieło natury, które znajduje się oto u twych stóp, nie mając innej obrony prócz łez? — Ho! ho! wykrzyknął gwałtownik, ty, widzę, także jesteś z liczby jej gachów; ty mi zapłacisz za wszystkich“. Puszcza damę którą trzymał jedną ręką za włosy, i, ujmując włócznię, zamierza się na cudzoziemca. Zadig, który zachował zimną krew, uniknął z łatwością wściekłego ciosu. Pochwycił lancę blizko grotu; jeden chce ją cofnąć, drugi wydrzeć; drzewce łamie się. Egipcyanin dobywa szpady: Zadig wyciąga swoją. Ten godzi tysiącem błyskawicznych ciosów, ów odpiera je z nieporównaną zwinnością. Dama, siedząc w kuczki na trawniku, poprawia stroik na głowie i przygląda się. Egipcyanin silniejszy był od przeciwnika; Zadig zręczniejszy. Zadig bił się jak człowiek u którego głowa