Ta strona została uwierzytelniona.
ko, co tylko małe rączki potrafiły. W niedzielne popołudnia, w czasie kwitnienia lnu, wychodziły razem w pole, siadały na miedzy i z zachwytem przyglądały się modremu łanowi, falującemu jak woda na wietrze.
— To pewnie z tego przyglądania się modrym kwiateczkom ma nasza Marysia takie niebieskie oczy — żartował ojciec.
— A włosy to sobie pewnie od łanu pszenicy wyzłociła — dodawała matka.
Pewnej zimy Jakubowa przeziębiła się i po kilku dniach choroby umarła.
Całe gospodarstwo domowe spadło na barki małej Marysi. Choć pracowała całymi dniami, nie mogła jednak dać sobie rady.
— Ożeńcie się, sąsiedzie — doradzali inni gospodarze — bez kobiety zmarnieje wam gospodarstwo. A i Marysia
4