Strona:Woda Zdrowia.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —

Poprowadziła go do okna i usunęła się na bok.
Janek stanął w zachwycie. To co ujrzał, przechodziło jego wszelkie nadzieje.
Ogród tonął kompletnie w kwiatach. Różowiły się na krzewach przepiękne róże, lewkonje i werbeny, różnobarwne tulipany uścielały murawę...
Całe klomby niezapominajek i bratków, ponsowych goździków i pelargonij układały z barw swych przecudny dywan, jak aksamit miękki i jak on puszysty i czarowny.
Drzewa sięgające niebios wznosiły dumne swe wierzchołki i za powiewem wiatru chyliły swe niebotyczne konary
Mnóstwo ptaków przelatywało w powietrzu, śpiewem swym rozweselając naturę.
Jedne białe, drugie żółte, inne jeszcze purpurowe, lub złociste.
Ptak rajski z bogatem niezmiernie upierzeniem zawisał wciąż na coraz to innem drzewie, a małe kolibry, jak motyle wysysały sok z kwiatów.