Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaczem weszła Zmora. — To komornik, który schodzi torturować mię w imieniu prawa; ohydna nałożnica, która przychodzi lamentować i złorzeczyć, dorzucając pospolitość swego istnienia do cierpień mojego — lub redakcyjny chłopiec do posyłek, dopominający się o dalszy ciąg rękopisu.
Rajski pokój, bóstwo, królowa marzeń — Sylfida. jak mówił wielki René — cały ten świat czarowny zniknął wraz z brutalnem uderzeniem Zmory.
Co za ohyda! Przypominam sobie — przypominam! Tak, ta nora, miejsce pobytu wiecznej nudy — należy do mnie. Oto idjotyczne meble — zapylone, pootrącane; kominek bez płomienia i żaru — zapluty; smutne szyby, na których deszcz poznaczył ślady w kurzu; rękopisy pokreślone, lub niepodokańczane; kalendarzyk, w którym ołówek poczynił złowróżbne znaki!
I owa woń z innego świata, którą upajałem się z udoskonaloną wrażliwością, została wyparta przez zadomowiony, skwaśniały zaduch, powstały ze związku dymu tytuniowego z jakąś wywołującą nudności stęchlizną. Oddycha się tu teraz zjełczałem opuszczeniem.
W całym tym ciasnym, a tak obmierzłym światku jeden jedyny zażyły przedmiot pociąga ku sobie — to flaszka laudanum; stara, straszna przy-