Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nic, nie... A to poczciwe Litwinisko. — A niechże się kochają i pobiorą. Tożby to śliczna była para, mój Boże. Nieboszczka królowa Anna błogosławiłaby im tam w górze. Dobrze, dobrze moja Elżbieto — pomagaj im — bo to dobry młodzieniec ten książę, a nasza kochana Jadwiga warta takiego męża... Bogu dzięki! Chodź, Elżbieto ukochana, wlałaś mi balsam do duszy. Już jestem spokojny. Głupstwo! Co będzie, to będzie. Zbrodnim nigdy żadnej nie spełnił i da Bóg, że nigdy jej nie spełnię.Niech się dzieje wola Najwyższego. On jest sprawcą wszystkiego — a jak On tam w górze postanowi, tak będzie.
I tu rozległy się pocałunki tak mocne, jakim był niedawno śmiech pana Marcina.