Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Na Perkuna, mówię głośno i powtórzę wobec całego świata.
— I w dodatku pogańskie bóstwa wspominacie — dorzucił mistrz.
— Teraz mi ich żal, pogańskie nasze bogi siedziały spokojnie w swoich świątyniach, karały złych, a nagradzały wiernych, ale do spraw książęcych nie wściubiały nosa. Ich słudzy pokornie wykonywali modlitwy i objaty, a służyli swojemu panu.
— W tem ci i wyższość naszego Boga, który jest bogiem miłosiernym i sprawiedliwym dla wszystkich, tak dla króli jak i biedaków...a jego słudzy są od tego, aby spełniali przykazania, nie oglądając się na nikogo.
W czasie tych słów Zawiszy wyszedł od króla Zbigniew i wziąwszy pod ramię rycerza oddalił się z nim z zamku.
Korybut popatrzył dumnie za odchodzącym, podniósł pięść i już chciał wybuchnąć jakiemś gromkim słowem, gdy go mistrz Marcin powstrzymał.
— Na miły Bóg, nie unoście się, książę.To człowiek straszny i mocny, jakeście widzieli.Z nim nic nieporadzicie złością. Można się nań gniewać i złorzeczyć, ale w cichości.
— A mnie to na co?
— Nie mówcie tego. Przed nim i wasz potężny stryj Witold pochyla głowę.