Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyńcie dalej, co czynić należy.
— Jam już spełnił swoje, teraz na Was kolej Królu.
— Cóż mam robić?
— Wydać rozkaz, aby posłowie w tej chwili opuścili miasto.
Jagiełło się zawahał, ale spojrzawszy na Zbigniewa, skinął na Dobrogosta.
— Przywołaj burgrabię.
Nastała chwila oczekiwania, której każda minuta w godzinę urosła. Zbigniew popatrzał na obecnych, zatrzymał dłużej wzrok na Marcinie, który pobladł jak chusta.
Wszedł burgrabia.
— Idźcie do biskupiego pałacu — rzekł król — i oświadczcie Jego Wielebności, że życzeniem mojem jest, aby posłowie czescy natychmiast udali się do Niepołomic i tam oczekiwali na wolę moją.
Król podał swój pierścień burgrabiemu na potwierdzenie swych słów, który się skłonił i wyszedł szybko.
Zbigniew czekał.
— Czy jeszcze macie co do powiedzenia?
— Pragnę W. K. Mości powiedzieć słów parę bez świadków.
— Raczcie odejść.
Tego gorliwie pragnął mistrz Marcin.